Wypadek spowodowany agresywną kozą? Ubezpieczyciel odmawia roszczenia przeciwko parku zoologicznemu.
Autor: Christopher Hirsch
Stralsund – Po wypadku w zoo z możliwością dotykania zwierząt, jedna kasa chorych chciała odzyskać od parku zoologicznego ponad 31 000 euro. Jednak sąd okręgowy w Stralsund uznał, że nie ma winy – zwierzęta także są nieprzewidywalne.
Lato 2023. 63‑letnia turystka z Saksonii-Anhalt odwiedzała ze swoją rodziną wybieg ze zwierzętami w Vogelpark Marlow, kiedy została potrącona przez kozę w pachwinę i upadła.
Opiekunka osób starszych musiała później przejść operację i była niezdolna do pracy przez około rok.
Ubezpieczyciel pani pozwał park na odszkodowanie, domagając się kosztów leczenia przekraczających 31 000 euro – bez powodzenia.
W zarzutach podniesiono, że w ogrodzie trzymano agresywne i prawdopodobnie wygłodzone zwierzę.
Agresywny, wygłodniały kozioł? W rzeczywistości to samica z wyjątkową słabością do jedzenia.
Według pozwu miał to być atak kozła. Kierowniczka zoologiczna parku ptaków zaprzeczyła w sądzie: na terenie nie było żadnych samców. Ponadto kozy miały całodobowy dostęp do siana.
To, że reagowały szczególnie na pellety kupowane przez odwiedzających, wynikało z ich smaku – a nie z braku pożywienia.
Według sądu poszkodowana, w przeciwieństwie do innych gości, nie miała przy sobie jedzenia.
Świadkowie podawali także sprzeczne zeznania: jeden świadek mówił o celowym ataku, natomiast zięć kobiety twierdził, że grupa kóz nagle wybiegła – kobieta po prostu stała na drodze.
Czy to był celowy atak, czy niefortunny zderzenie, nie da się tego wyjaśnić. Decydujące, jak podkreśla sąd, jest to, że każdy rozsądny odwiedzający powinien być świadomy, iż kontakt ze zwierzętami niesie ze sobą ryzyko. Zachowanie zwierząt może być spontaniczne i nieprzewidywalne. Kto wchodzi do zagrody do głaskania, robi to na własne ryzyko.
Wyrok nie jest jeszcze prawomocny. Ubezpieczyciel może odwołać się do Sądu Apelacyjnego w Rostocku.